Sunday, August 20, 2006

31.07 - idą, idą, idą indianery a na ich czele idzie Winetou

31 lipca 2006, poniedziałek, Waszyngton

To już ostatni dzień naszego zwiedzania. Jutro wracamy do Greensboro. Dziś Kościół wspomina św. Ignacego Loyolę. Jest to 130 rocznica urodzin mojego pradziadka Ignacego Junga.

Z dworca kierujemy się do Biblioteki Kongresu. Niestety, otwierają za godzinę, idziemy więc dalej. Ja chcę na pewno wrócić do Galerii, bo w przejściu jest tam sklep z akcesoriami edukacyjnymi dla dzieci. Chlopaki idą do Muzeum Historii Indian Amerykańskich. A tam znów atrakcje dla dzieci: można samodzielnie zapleść według podanego wzorca tkaninę, odkryć, który z obrazków przedstawionych na totemie symbolizuje dane zwierzątko. W tej grze Pełek jest lepszy od matki. Eh, taki mój los...
Stamtad idziemy do ogrodu botanicznego. Można by rzec, że ogród jak ogród, roślinki z różnych stron świata, ale to, co wprawia nas w zachwyt, to... znów miejsce dla dzieci. Jest to ogródek, gdzie dzieciaki mogą kopać, podlewać, wyrywać chwasty, biegać, krzyczeć, skakać, podziwiać roślinki, wąchać. Wszystkie narzędzia wyłożone na stoliku, kilka polewaczek, fontanny... i mały domek. Pełek się tam mieści, ale my to byśmy musieli chodzić na czworakach. Julka zasnęła, przesiedzieliśmy więc w tym kąciku, chowając się w cieniu przed słońcem spory kawał czasu. Pełek zasadził jednego kwiatka, przesadził dwa kolejne. Przydała się tutaj praktyka zdobyta w ogródku na Elegijnej. Zresztą stały tekst, który można było dziś usłyszeć, to a u dziadka Wiesia... i jak wrócimy do Polski, to w ogródku u dziadka...

Na zakończenie dnia pstrykamy jeszcze pamiątkowe zdjęcie z Krzysztofem Kolumbem. Napis na pomniku brzmi: To the memory of Christopher Columbus whose high faith and indomitable courage gave to mankind a new world. Born CMDXXXVI. Died MDIV. (Pamięci Krzysztofa Kolumba, którego niezłomna wiara oraz nieustraszona odwaga dały ludzkości nowy świat. Urodzony... Zmarły...)

Wracamy do hotelu. Tym razem na obiado-kolację mamy kurczaka z BBQ o smaku łagodnym. Dobrze, że z tą opcją, bo łagodne to i tak nie było. Ale za to smaczne.

No comments: