Thursday, February 15, 2007

28.01 - 03.02

30 stycznia 2007 roku, wtorek

Dziś mam dyżur w przedszkolu i idę tam z mocnym postanowieniem wyjścia, jak tylko Julka się zbudzi – czyli pomiędzy drugą a trzecią. Jak to bywa z mocnymi postanowieniami – wszystko diabli wzięli – Julka zbudziła się tuż przed trzecią, Pełek ma jakiś gorszy dzień i o trzeciej ląduje u mnie na kolanach... z płaczem. W efekcie, po przebudzeniu się Julci siedzę z dwójką płaczących dzieci. Matka-Polka... nic dodać, nic ująć. Paweł do końca dnia zostaje u roczniaczków, a ja z dziećmi. Przedszkolanki kwitują tylko bad day, każdy ma do nich prawo, nawet dzieci... Nie mam serca iść do domu.



Wczoraj nauczyciel zapowiedział exam (po naszemu kolokwium) z łaciny i miałam się uczyć...


Dzisiaj Julka malowała łapkami, farby zmywalne, więc bez problemów, a ile frajdy, aż jej zazdrościłam.

31 stycznia 2007 roku, środa

Andrzej wraca z przedszkola po odebraniu Pełka z kilkoma historiami, jedna to bajka Jovana a druga info o panice, bo jutro ma spaść śnieg. I dlatego zamykają szkoły i przedszkola. My się śmiejemy, jakby ktoś żarty sobie stroił.



A poniżej fragment listu do Oli z przedszkolnymi newsami. Na poprawienie humoru tym wszystkim, którzy mają dziś gorszy dzień.


"Bylem wczoraj w przedszkolu w porze lunchu. Przyszedlem jak wszystkie dzieci, oprocz JoJo i Dennisa, byly juz po jedzeniu. Siadali wlasnie, zeby posluchac ksiazeczki - ktora czytala Ashley - o sniegu. Najpierw bylo odczytywanie tytulu "SNOW" z okladki - literka po literce. Przy "S" zrobil sie harmider, bo niektore dzieciaki zaczely krzyczec, ze maja "s" w imieniu. Podziwialem, jak Ashley ich uciszyla: powiedziala, ze kto ma "s" w imieniu, to ma dotknac nosa. Jak sie dotyka nosa (albo mysli, czy powinno sie to zrobic), to sie nie krzyczy, prawda? Tak samo z "n" (czola), "o" (kolana) i "w" (policzka). Pawel dotknal policzka (tlumaczylem mu, co sie dzieje).

Ksiazeczka byla o sniegu, bo dzis w Greensboro spadl (po raz drugi) snieg. Tzn. pada od godziny, prognoza jest ze popada jeszcze w ciagu dnia. Nic wielkiego, bedzie moze pare centymetrow. Ale zajecia we wszystkich szkolach, wlaczajac w to moj uniwersytet i dzieciakow przedszkole - odwolali. Wpadaja tu w panike na widok odrobiny sniegu.

Potem bylo najlepsze. Rano Ashley bierze ktores z dzieci na bok, gdzie zapisuje bajke przez nie podyktowana. Potem, po ksiazeczce, bajka jest odczytywana, a potem dzieci robia "teatrzyk", odgrywajac te bajke. Wczoraj byla bajka Jovana. Ashley zaczela, ze nie jest to typowa bajka, ma "scary moments" i nie ma w niej ksiezniczek (jak rozumiem, dotychczas zawsze byly). Jovan byl z bajki strasznie dumny, a szla ona mniej wiecej tak:

Byl sobie chlopiec, ktory nie mial mamy, nie mial taty i nie mial siostry. Bo policjant przyszedl i wsadzil jego rodzicow do wiezienia. Potem przyszedl drugi policjant i wypuscil ich z wiezienia. Ale przyszedl strazak i wsadzil ich do ognia. Potem przyszedl policjant "and made them better". Potem przyszlo dwoch piratow, zastrzelili ich i obcieli im glowy. Potem przyszli policjanci i zabrali ich do szkoly, ale byli "very frustrated", przez te uciete glowy. Potem wsadzili ich do wiezienia. Potem pan w duzej ciezarowce wypuscil ich z wiezienia. A potem "volcano shot them all".

Jak bajki braci Grimm, co nie? Jovan podzielil tez role, siebie dumnie (bardzo!) obsadzajac w roli piratow. Pawel zostal obsadzony w roli strazaka. Trzeba dodac, ze Pawel z Jovanem w przedszkolu to najlepsi kumple i bawia sie glownie ze soba. Tylko czy to dobre towarzystwo? :)

Ashley mowila, ze Pawel wczoraj na pytanie "do you have your gloves" odpowiedzial "no, at home". Pawel rozumie juz wszystkie tego typu pytania, ale dotychczas odpowiadal tylko "yes" lub "no"."

1 comment:

ciocia_ola said...

Widzę, że się Wam design zmienił! Ładnie, ładnie. I prosimy o więcej :)
A ja niedługo lecę....