Thursday, January 18, 2007

Grudzien(1)

12/2 sobota
Wieczorem Tata wraca do domu. Dzieci już śpią, posprzątane... cisza ogarnia wszystko... Czekam.

12/3 Pierwsza Niedziela Adwentu
Robimy dziś z dziećmi naszą adwentową 'wystawkę'. Nie możemy tutaj palić świeczek, bo nie pozwalają na to przepisy przeciwpożarowe, więc możemy zapomnieć o wieńcu adwentowym. A pamiętam, jak Pełcio przy codziennej modlitwie wieczornej gasił świeczki i ile mu to przynosiło radości i... czegoś mi żal. Robimy więc zastępczy wieniec. Rysujemy świeczki, wycinamy z papieru i przyklejamy do drzwi, co niedzialę będziemy 'zapalać' kolejną świeczkę, czyli przyczepiać również papierowy płomyczek. Na bezrybiu i rak ryba. Liczy się sens i wewnętrzne nastawienie a nie to, co widać. Z Pełciem robimy również drabinę, każdego dnia gwiazdka będzie schodzić o jeden szczebelek, żeby pokazać jak blisko już zostało do Bożego Narodzenia.

W tym roku Adwent w praktyce ma tylko trzy tygodnie, korzystamy więc z podpowiedzi Gościa Niedzielnego i kolejne tygodnie będą nam mijać na rozważaniach nad potrójną misją Chrystusa: proroka, kapłana i króla. Rysujemy sobie świeczki i tłumaczę Pełkowi, co oznacza księga, co stuła, co korona. Opowiadam, jak ta potrójna misja odbija się w liturgii: słowa, ofiary i uczty. I co to wszystko oznacza w praktyce w naszym codziennym życiu. Namaszczenie na proroka, kapłana i króla każdy z nas otrzymał w sakramencie Chrztu. Za kilka dni będziemy przeżywać rocznice chrztu Pełcia, Julki i Łucji. Te trzy tematy ileś razy już się pojawiały, zawsze wracało też wtedy pytanie, co zrobić, aby ta teoria nie była tylko teorią, ale życiem właśnie. Co to znaczy być prorokiem, kapłanem, królem tu i teraz w mojej rzeczywistości? Jest wiele z tych Bożych spraw, które są dla mnie teoria, które potrafię przyjąć rozumem, ale nie sercem, i które w praktyce nie przekładają się na konkrety.

Pełek jutro idzie pierwszy raz do przedszkola. Napisał sobie na karteczce, że wstaje o 5 rano. Kartkę przyczepił koło łóżka na parapecie, obok dwa swoje “szczęścia” i idzie spać.

12/4 poniedziałek
Dziecko ulituj się nad swoimi starymi rodzicami. Jest piąta rano... Pełek dotrzymał słowa, obudził się o piątej, no bo on idzie dziś do przedszkola. Andrzej przesiedział ileś godzin razem z Pawłem. Jak to będzie? Czy znajdzie sobie kolegów i koleżanki? A co z barierą językową? A jak pani?

Bardziej chyba boimy się my niż on. I tego Pełciowi zazdroszczę.

12/5 wtorek
A dziś kolejny pierwszy dzień w przedszkolu – tym razem dla Julki i dla... mamy. Bo ja też tam chodzę i tam pracuję w ramach wolontariatu. Jak my sobie damy radę?

Julka chętnie idzie do zabawek, ale mamę musi mieć w zasięgu wzroku. Gdy idę do Pełcia zobaczyć, jak on sobie radzi, to zaczyna się płacz. Rozumiem, nowe miejsce, nowi ludzie. To wszystko nie jest takie łatwe. A na dodatek, jak ma sie niewiele ponad rok...

Wszyscy Julcią się zachwycają – ale ona to potrafi rozsyłać uśmiechy...

Dzisiaj nie zostałyśmy na spanie z Julką, wróciłyśmy do domu. Dla niej i dla mnie cały dzień to by było za dużo.

12/6 środa

Rano dzieciaki znajdują pod poduszką prezenty.


Za to wieczorem przychodzi Adrian i razem spędzamy wieczór. Przygotowałam m.in. karpatkę, ale daleko jej do doskonałości wypieków mojej Mamy. Nie wiem, czy to moje dwie lewe ręce do tego ciasta, czy to sprawa składników, czy to, że wszystko robię ręcznie (nadal nie mam miksera).

12/7 czwartek
Dziś przedszkolny sukces – Julka zasnęła, siedziałyśmy przy niej z Jennifer (przedszkolanką), ona ją głaskała po główce, mówiła swoje zaklęcia po amerykańsku i... mała zasnęła.

To, co mi się podoba, to to, że dzieci przychodzą z dworu, jedzą obiad i już w czasie obiadu leci 'usypiacz' czyli nagrany szum morza, do tego płyta z kołysankami z różnych stron świata. Dzieci kładą się na leżaczkach, przy niektórych trzeba trochę dłużej posiedzieć, ale generalnie zasypiają same. Dla mnie to dziwne, choć może nie powinno dziwić, może właśnie tak jest normalnie?

Julcia śpie, więc idę do Pawła. Czytamy sobie książeczkę o dwóch świnkach, które mieszkały razem. Jedna z nich była domatorką a druga chciała podróżować. Każda strona to jeden miesiąc, świnka podróżniczka opisuje, gdzie jest i co robi (Paryż, Włochy, Antarktyda, Indie, Afryka...) w danym czasie, a na sąsiedniej stronie widać, co robi domatorka. Przy listopadzie, w jednym z pokoi hotelowych śwince podróżniczce robi się smutno i tęskno za domem, uświadamia sobie, jak jest daleko od niego, czas wracać do domu. Czuję jak mi drży głos. Pełkowi też nie jest łatwo – nowe miejsce, nowi ludzie... niemożność porozumiewania się. Jest dzielny, bo codziennie idzie tam z wielką ochotą, ale widzę, że bawi się sam... Rozmawiałam z nauczycielką i mówiła, że Paweł cały czas nawija po polsku... do siebie i do innych dzieci. Kończymy więc czytać książkę o świnkach, w grudniu świnka wróciła do domu a jej przyjaciółka wcześniej oczywiście posprzątała cały dom, przygotowała uroczystą kolację. Śpij Pełku, kocham cię... ja też cię kocham mamutku – szepcze Paweł. Zaciska mocno oczy. Nie wiem, czy to jego metoda na zaśnięcie, czy na to, żeby się nie rozpłakać. O dziwo Paweł potrafi przespać 2-3 godziny w przedszkolu. Przecież on od dwóch lat nie spał w ciągu dnia.

Dziś jest też Musical Thursday – przychodzi Suzan i śpiewamy, jedna piosenka jest podobna do tej o tęczy, kolory idą trochę inaczej i jest o liściach (bo to jesień ;) zimą), ale melodia ta sama. A ponieważ zbliża się żydowskie Chanukah, więc jedna z piosenek jest związana i z tymi dniami. Pierwszy raz mam w ręce dreidel, który służy do gry. Na każdej ściance literka alfabetu hebrajskiego... dla mnie tylko obrazek, za którym kryje się nieznana treść. Tak więc puszczamy dreidle(???) na bębenkach i śpiewamy piosenkę o nich. Uh, oh... wszystko rozumiałam.

12/8 piątek UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA
Idziemy do kościoła na 12, siłą rzeczy tylko z Julką. Panienka sprawia nam niespodziankę, bo całą Mszę przesiedziała. Chyba pierwszy raz w życiu. W sąsiedniej ławce rodzina z 6 dzieci. Jejku, jak pięknie i normalnie wszyscy wyglądają. A u nas moda na małodzietność... rodzina z trójką należy już do wielo...

12/9 sobota

Dziwny ten grudzień... słońce świeci jak w październiku... Idę z dzieciakami na spacer, bierzemy kamerę, żeby napstrykać trochę zdjęć.

No comments: