Friday, January 26, 2007

Grudzien(2)

12/10 Niedziala

Dziś kolejna świeczka do 'zapalenia'. I tajemnica kapłańska, w której najprościej uczestniczymy przez modlitwę za innych. Wieczorem więc wymieniamy konkretne osoby, które polecamy Bogu. Do tego pieśni adwentowe. Bardzo mi zależy, żeby zachować charakter tego okresu, z podziałem na czas przygotowania na Paruzję jak i na czas przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Tak więc te najbardziej znane pieśni adwentowe zostawiamy sobie na dni po 17 grudnia. Ciekawe w ilu polskich parafiach nie śpiewano dziś Archanioł Boży Gabryjel...? Myślę, że w mniejszości. Dla mnie ten podział stał się bardziej jasny i bardziej czytelny poprzez Adwent z 2004 roku. Oto Pan Bóg przyjdzie, z rzeszą świętych k'nam przybędzie... Przyjdzie... nieważne staje się to, za czym tak często biegamy, czy będzie barszcz, czy uszka, gdzie spędzimy te święta, co kupić w prezencie, jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, a tu tylko tyle czasu zostało... Pan Bóg przychodzi mimo naszego nie myślenia o Nim. A ja pamiętam o świętych bliskich mojemu sercu, którzy też wtedy przyjdą: Ania, Kuba, Piotr, Małgorzatka, Adaś, Zosia, Tamara, Jacek, Dominika...


Tradycyjnie w Adwencie pieczemy z dziećmi ciastka - kruche, pierniki, z migdałami. Trochę będziemy mogli zjeść od razu, a reszta ląduje w pudełku i czeka na choinkę i Święta. Na samym początku pobytu tutaj kupiłam foremki do ciastek w kształcie pieska, kaczuszki i motylka i te kruche z cukrem, zamiast okrągłych, do których jestem przyzwyczajona, są takie 'dziecięce'. Ale i najwięcej radości to pieczenie przynosi dzieciom właśnie. Julka jest miłośniczką surowego ciasta - zupełnie jak Świnka w bajce o Misiu i Tygrysku. Pełek za to przy pieczeniu dopomina się o tę najbrudniejszą robotę, czyli wyrabianie ciasta. Siedzimy sobie przy stole i miło upływa czas... Czasami przychodzi pokusa, żeby pieczenie odłożyć na wieczór, gdy dzieci śpią, będzie czyściej, spokojniej, nie będę musiała mieć oczu dookoła głowy i 10 rąk do pilnowania składników, ale... nie to jest najważniejsze, gdy już razem bawimy się w kucharzowanie, to się zastanawiam, jak w ogóle mogło mi to wieczorno-samotne pieczenie przyjść do głowy...


12/11 poniedziałek

Paweł jedzie z Tatą na wycieczkę przedszkolną na wieś, będą jeździć na koniach. Fotoreportaż z tej wyprawy był niżej.


12/12 wtorek

Dziś odważyłam się przewijać dzieci – cudze dzieci. Jest to jedna z rzeczy, przy których asystują rodzice. Wszystko w porządku, nikomu krzywdy nie zrobiłam. Amerykański angielski w wydaniu dzieci poniżej drugiego roku życia wydaje mi się jeszcze trudniejszy niż w wydaniu murzyńskim – w co ja się wpakowałam?

Na dworze zakładam rękawiczki. Przybiega Jessie i prosi o nie. Wyciągam więc 'zapasowe', które mam w kieszeni, odpowiednie do jej wieku. Jennifer tylko się śmieje you silly girl, przecież jest ciepło. Mi nie jest ciepło w ręce. Zastanawia mnie tylko ta silly, bo to wręcz niepoprawnie politycznie. Pierwsze znaczenie ze słownika to tyle co głupia, ale zbyt często słychać to określenie w stosunku do dzieci właśnie, żeby nie zastanowić się nad tym, że może jest jeszcze inne znaczenie. I rzeczywiście, w kolejnych (dokładniejszych) słownikach znajdujemy, że tak się mówi do dzieci, gdy robią coś... śmiesznego.

Rano o 9 jest pierwszy snack (posiłek), ok. 12 lunch przyniesiony przez rodzica z domu, ok. 15.30 kolejny snack (podwieczorek). A że tutaj wszystko jest trochę inne, więc i to, co dzieci dostają wygląda inaczej. Rano więc dzieci dostały kawałek chleba z dżemem, naleśnik posmarowany masłem orzechowym, ciastko i sok; na podwieczorej był banan, ciasteczka w kształcie rybek i innych zwierzątek (Julciu look, look, look tutaj jest hipcio, zjedz proszę hipcia...), do tego paluszki, plasterek ogórka, marchewka i sos tatarski.


12/14 czwartek

W przedszkolu znów pani od muzyki, tym razem ma ze sobą gitarę. Dzieci 'grają' na patykach i bębenkach. Julka w ogóle bardzo lubi grać – najczęściej jeśli wybiera jakieś zabawki to albo grające, albo na których można grać.

Już po zajęciach pytam się Jennifer, czy można gdzieś znaleźć teksty tych piosenek, odsyła do sieci. Nie udaje mi się ich znaleźć, jak Suzane wróci po przerwie, to się dopytam dokładniej.

Gdy Julia zasnęła poszłam zobaczyć, co u Pawła. Czytam mu książeczkę o małym króliczku. Gdy skończyłam czytać, spytałam: Chcesz, abym jeszcze została? - Tak. Wiem, że to przedszkole to dobra rzecz, wiem, że jest naprawdę dobre i wiem, że to też trudne doświadczenie dla dzieci. I podziwiam Pawła, bo on bez kompleksów mieszaniną polskiego i angielskiego (albo tylko polskiego) ustawia swoich nowych kolegów.

A dziś po południu dzieci dostały bułkę zrobioną a la pizza, posmarowaną pomidorowym sosem i posypaną tartym serem. Julka zjadła połówkę – jak na jej 'niejedzenie' to uważam, że dużo. Tak notuję sobie te 'inności', ale przynajmniej nie wyleci z głowy, a część rzeczy może się kiedyś przydać.

Ja dziś odkryłam jeszcze jedną dziewczynkę w grupie u Julki. Jorja okazała się jednak należeć do płci pięknej. Zawsze mnie dziwiło, dlaczego mama tego chłopca zakłada mu ubranka np. z różowymi akcentami. Poniekąd tłumaczyłam sobie, że to są Stany, ale dziwne to było. A dziś mi się zagadka rozwiązała.

Wieczorem przyszli do nas nasi Brazylijczycy. Bardzo miły wspólny wieczór. Ponieważ Daio lubi pierogi, więc jako jedno z dań były i one. Robię je po raz drugi w życiu. Ale największym miłośnikiem pierogów jest.... Pełcio. Dokładał i dokładał. Zrobiłam ich tyle, że jutro będzie mógł wziąć je znów do przedszkola. Znów – bo dziś dzieci miały na lunch, Julka zjadła swoją porcję b. szybko, ja sprzątałam zabawki i jak wróciłam, to ona już ich nie miała.


12/15 piątek

Odprowadziłyśmy dziś z Julką rano Pawła do przedszkola i wróciłyśmy do domu zahaczając o piekarnię. W piekarni dosiadłyśmy się przy stoliku do... Węgierki. Przyjechała tutaj za pracą, na Węgrzech zostawiła nastoletniego syna. Chciałaby tu zostać, ściągnąć chłopaka tutaj. Jest z 10 lat starsza ode mnie. Bardzo miłe spotkanie, na koniec proponuje podwiezienie do domu, tak więc jedziemy.

1 comment:

ciocia_ola said...

Moniko,

wszyscy wiemy, ze surowe ciasto jest najlepsze, więc jesteś Bardzo Dobrą Mamą, skoro dajesz dziecku to, co najlepsze (no no no, pojechałam tekstem jak z reklamy!)